"Piła" to film, który świetnie sprawdza się jako thriller i mimo, że nie dostał wielkiego uznania wśród krytyków, to na stałe odcisnął swe piętno w światowej kinematografii. Jasnością było, że na
"Piła" to film, który świetnie sprawdza się jako thriller i mimo, że nie dostał wielkiego uznania wśród krytyków, to na stałe odcisnął swe piętno w światowej kinematografii. Jasnością było, że na jednej części się nie skończy, gdyż zawsze znajdzie się jakiś żądny zysków, mało doświadczony reżyser (w tym przypadku Darren Lynn Bousman) i tak oto rok później pojawia się sequel. Owa kontynuacja, "Piła II" straciła zdecydowanie na świeżości, brakowało jej polotu i napięcia towarzyszącego pierwowzorowi, jednak wciąż trzymała pewien poziom. Trzecia część nocy (1971)Trzecia część nocy (1971)Trzecia część i niestety nie ostatnia zalet nie posiada praktycznie wcale. Jest to produkt wypruty z logiczności i zrobiony kompletnie na siłę. Jigsaw, lub jak ktoś woli, Pan Układanka to człowiek, który jak sam sądzi ma za zadanie ukazywanie ludziom jak wielką wartość ma ich życie, a robi to w dość nietypowy sposób. Tym razem, wyżej wymieniony pan, chory na raka mózgu jest u schyłku życia. Ma on jednak przyjaciółkę, Amandę, niegdyś jego ofiarę, która jakże wdzięczna za przeżycie próby postanowiła dołączyć do Jigsawa. Amanda sprowadza do ich kryjówki panią doktor Lynn Denlon, która ma za zadanie podtrzymać przy życiu Pana Układankę do czasu, gdy nijaki Jeff przejdzie kilka prób i dotrze do miejsca pobytu wymienionej trójki. Do kina szłam z założeniem, że od czasu do czasu po prostu trzeba obejrzeć kiepski film, tak dla rozluźnienia, jednak liczyłam, że film ten będzie posiadał jakieś dobre strony. Myliłam się, bo nie ma w nim nic wartego uwagi. Już sama fabuła przedstawia się bardzo kiepsko i opiera się ona przede wszystkim na retrospekcjach z poprzednich części, które do filmu nie wnoszą absolutnie nic. Jest to ewidentna zapchajdziura na brak pomysłów twórców na inne zapełnienie stu siedmiu minut trwania produkcji. Brakowało mi elementów psychologicznych i głębszych kontemplacji postaci, których w jedynce było dość sporo. Tutaj mogłam jedynie przysłuchiwać się jękom agonii torturowanych bohaterów. Film razi logicznymi błędami, które dwoją się i troją ze sceny na scenę. Naiwność to główny filar tego filmu. Aktorstwo mierne. Jednakże czym się wykazać, jeżeli tekst do odegrania to jedynie: "Aaaaaaa!", a gesty i mimika ogranicza się jedynie do podrygiwania i zawodzenia? Same postacie, takie jak Jeff czy Lynn są nudne i mają nieciekawą przeszłość. Działają również nielogicznie, szczególnie Jeff, wypowiadający długie kazania osobom, które "przyczyniły się" (jego zdaniem) do śmierci jego syna, tuż przed ich śmiercią. Końcówka, czyli najmocniejsza strona w jedynce w "Pile II" wypadła już znacznie gorzej, a w trójce infantylność zakończenia przechodzi samo siebie. Czegoś bardziej tępego trudno doszukać się w jakimkolwiek innym filmie. Znowu miało być zaskoczenie, ale tutaj zawitał jedynie mój głuchy śmiech. Reszta, tradycyjnie - burzliwy, irytujący montaż, gra świateł, z cyklu "coś się dzieje, ale my wam tego nie pokażemy" i ograne elementy z innych horrorów. Jedyną rzeczą, która wywołała u mnie entuzjazm był nieco zmieniony utwór z pierwszej części "Piły" "Hello Zepp", który pojawił się pod koniec filmu. Miał on za zadanie podładowanie emocji przy tandetnej końcówce, ale wierzcie mi - dużo lepiej słucha się go bez niej. Trzeba też dodać, że wynudziłam się po wsze czasy. Nawet te mocne sceny, po kilku minutach robiły się nużące i czekałam, aby osobnik jak najszybciej zawrzeszczał się na śmierć. Film ten, mimo tytułu nie można określić mianem piły, która może symbolizować siłę i kontrowersyjność. "Piła II" to zwykła, mała, stępiona żyletka, którą wyrzuca się po użyciu, a w tym przypadku wyrzuca się z pamięci po oglądnięciu. I tego wam życzę.