Uliczne wyścigi (typu te na wyspie man właśnie czy w Czechach) --tam właśnie jeżdżą prawdziwi motocykliści.Tor to w porównaniu z tym kupa. Sam "wielki" Walentino Rossi przyznał, że nigdy by w czymś takim nie wystąpił, bo by sie po prostu bał.
Z drugiej strony, chłopaki grające pierwsze skrzypce na TT - na torze nie mają wiele do powiedzenia. Kiedyś może bracia Dunlopowie coś byli w stanie osiągnąć i na torze i na ulicy. Ostatnio chyba Hutchy próbował coś w BSB osiągnąć, ale nie skończyło się to jakimś sukcesem. Nie rozróżniałbym tego na prawdziwych i nieprawdziwych motocyklistów - jedni mają lepszą technikę i umiejętności, drudzy mają (wielokrotnie) większe jaja ;)
Oczywiście nie neguję ich w żaden sposób bo i tych i tych podziwiam na równi ;)