Możliwe, że The Rock każdemu fanowi kina będzie się kojarzył z niewymagającymi rolami osiłków i krótką rolą w filmie "Powrót Mumii" czy badziewnym "Królem Skorpionem". "Z Podniesionym Czołem" to jednak historia, która ponoć zdarzyła się naprawdę. Film nie został ku mojemu zdziwieniu "zgnojony" w prasie, przez co wzbudził moje zainteresowanie".

Jest to historia człowieka, który po powrocie z wojska zastaje rodzinną okolicę zmienioną zupełnie nie do poznania. Zamiast sielankowego otoczenia, kojarzącego się z latami młodości, widać ćpającą młodzież, podejrzane kasyno i odmienione sąsiedztwo. Los bohatera potoczy się mało przyjemnie. Odżyją dawne znajomości, powstaną nowe konflikty. Podchodząc do tego obrazu, trzeba przygotować się na to, że nie będzie to kino akcji typu "zabili go i uciekł". The Rock stara się tutaj grać. Od razu przypominają mi się słowa genialnego Marlona Brando: "nie sztuka być aktorem, każdy z nas nim jest w życiu". To powinno starczyć za komentarz, ale niech to nie będzie przestroga przed filmem. Obejrzenie go nie będzie stratą czasu. Ma on swój małomiasteczkowy, amerykański klimat, dobrą ścieżkę dźwiękową i jest bardzo krótki (przez co nie nudzi). Zastosowano w kilku momentach pomysłowe ujęcia kamery. Muszę przyznać, że technicznie mnie urzekł. Warto jednak pamiętać, że w filmie grają po prostu zapaśnik i "aktor" z tych wyprawiających głupoty na kanele "MTV" - to raczej nie daje tej produkcji szans na dobre pierwsze wrażenie. Trzeba się więc wyzbyć uprzedzeń. To naprawdę dobry film akcji.