Obejrzałam film dwa dni po przeczytaniu książki. Po 20 minutach filmu miałam ochotę wywalić laptopa przez okno. Nie rozumiem, jak można popsuć ekranizacją tak genialną książkę.
Gra aktorów sztuczna do porzygu. Główne wątki w filmie pominięte / zmienione, dlatego osobom które nie czytały książki, ciężko ogarnąć film. Film ratuje tylko rola Tima jako Pennywise'a.
Nie wiem, jaka jest książka, bo dzieła Kinga przestałem czytać - robiły na mnie tandetne wrażenie, więc co do niej się nie wypowiadam.
Ale pod całą resztą Twojej opinii się podpisuję. Łącznie z jedyną pozytywną oceną (Pennywise). Moja opinia (gdzieś na tym forum) jest mniej elegancka, ale obie się chyba uzupełniają ;)
Jaki masz problem abyś sama wykonała ekranizację tej powieści Kinga? Zapewne zrobisz to lepiej - zgadza się?
Czyli według Ciebie człowiek nie może ocenić nic od czego nie jest specjalistą, tak ? Źle zaprojektowany budynek się zawali i zginie 100 osób. Nie mogę stwierdzić że architekt zjebał sprawę bo sam nie jestem architektem. Nie mogę mówić że politycy podejmują złe decyzje i źle rządzą krajem bo sam nigdy nie byłem politykiem i nie byłem w rządzie. Nie mogę stwierdzić że chleb, który kupiłem w sklepie jest nieświeży bo sam nie piekę chlebów, tak ?? Zastanów się człowieku jaki jest sens w tym co piszesz. Twój argument to najniższa półka, dowód totalnego braku sensownej argumentacji. Powiedz mi zatem, co według Ciebie przeciętny Kowalski, z zawodu fryzjer, może ocenić/skrytykować/ustosunkować się, hmm ? Taki Kowalski ma według Ciebie prawo JEDYNIE do wypowiadania się na temat fryzur ???
Zgadzam się z wypowiedzią poza tym, że architekt nie odpowiada za konstrukcję i co za tym idzie zawalenie się budynku, to mylne stwierdzenie. Konstruktor-inżynier budownictwa za to odpowiada. Architekt odpowiada za formę, funkcję obiektu, kształt i kolorystykę.
Przepraszam, masz oczywiście rację. Komentarz pisałem nieco wzburzony i nie do końca zastanowiłem się czy jest w pełni zgodny z prawdą. Do tego, przyznam szczerze, budownictwo to nie moja branża więc i wiedzę mam raczej na ten temat przeciętną ;)
PS: "Wszystkie filmy warte są chociaż jednej gwiazdki. Jeżeli więcej, to już moja sprawa." (Twoja sygnaturka)- Jakim prawem tak twierdzisz, przecież nie jesteś filmowcem? ...
Również nie czytałem i czytać nie zamierzam, bo jego "dzieła" zawiewają mi tandetą, podobnie zresztą jak Mastertona. Film natomiast ogarnąłem i nie miałem problemu ze zrozumieniem.
Dokładnie. Najbardziej zdziwiło mnie to, że wielu naprawdę uważa, że to dobry film. A to wygląda jak parodia książki Kinga. Na szczęście nowe 'To' jest super i mimo że nie trzyma się bardzo wiernie książki, to świetnie oddaje jej klimat.
Ten sam, który potem próbował sam ekranizować i nie osiągnął ani komercyjnego, ani artystycznego sukcesu, patrząc po recenzjach. Kinga nie można recenzować jeden do jednego, chociażby ze względu na jego dziwne zakończenia i odpały. A sztuką jest zrobić film, który może funkcjonować niezależnie od książki.
Bo jak ktoś stwierdził w którymś z tematów. 90% prozy Kinga nie nadaje się na przeniesienie na ekran z powodów min wnikanie w zachowanie bohaterów i filozofowania na różne tematy ;)
jak dla mnie nowe "To" ma świetny klimat i jump scarów jest tam jak na lekarstwo. Tyle, że brakuje Tima jako genialnego Pennywise. Ten nowy jest taki... wykastrowany :P
Choćby niemal nieprzekładalne 500 stron, kiedy młodszy, jak i starszy Mike prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczej historii miasteczka. Ponadto skrócili mocno sceny z dorosłości, jak bohaterowie dowiadują się, że "to wróciło" - ucięcie tego, co przełożyłoby się na 15 minut (jak nie więcej) na każdego bohatera (poza Mike'iem). Brak też sceny, w której bohaterowie poznają prawdziwą istotę "tego" i kiedy po raz pierwszy wspólnie spotykają "To". A rytuał przeniesiono z młodości bohaterów do dorosłości.
jesli to istotne sceny ze sledztwa mike oraz z doroslosci to rzeczywiscie szkoda,ze pomineli,jest jeszcze wersja z 1990 roku,kto wie,czy nie lepsza
Wujcio Dobra Rada: nie oglądać adaptacji świeżo po przeczytaniu książki, bo to niemal zawsze zepsuje film nawet bardzo dobry.
Ja oglądałem ten film za młodu, czyli dawno temu i nie miałem pojęcia, że to na podstawie książki, nawet się nad tym nie zastanawiałem. Film mi się podobał, klauna bałem się jeszcze długo. Z sentymentu do dzisiaj uważam IT 1990 za super horror, lepszy niż nowa wersja z bezjajecznym Penyywaisem.
Film i tak trwa trzy godziny, to chyba wystarczająco na głupiutką historie o demonicznym klaunie mordercy.