nie mogę wyjść z podziwu. zdjęcia do tego filmu to jest wirtuozeria w najczystszej postaci. jeśli dodamy do tego idealnie współgrającą z obrazem muzykę, dobitne dialogi postaci, w które z niezwykłą lekkością wcielili się Michael Caine, Harvey Keitel i Rachel Weisz, a wszystko to okraszone spojrzeniem na świat okiem człowieka będącego na finiszu żywota, otrzymamy dzieło zjawiskowe, niebezpiecznie zbliżające się do ideału. zdecydowanie warto zobaczyć w kinie.
Hmm ja mam dość mieszane odczucia. I ciekawi mnie czy widziałaś jakieś wcześniejsze filmy Sorrentino?
Mi jest ciężko zrozumieć ten film. Ładne widoki i muzyka, ale ciężko się oglądało. Dialogi wcale nie takie ciekawe i błyskotliwe. Można wyciągnąć setki wniosków a i tak żaden nie będzie trafny. Najwidoczniej o to chodziło. Film zmusza oglądającego do postawienia wielu pytań i odpowiedzenia sobie samemu.
Po części się zgadzam. Naprawdę uwielbiam włoskie filmy Sorrentino, i uważam, że każdy jeden jest wspaniały. Ale zarówno "Młodość" jak i "This Must Be the Place" tracą liryczność i poetykę włoskiej twórczości reżysera. Mimo, że owa "Młodość" jest dobrym filmem i momentami bardzo zabawnym, to jednak wydaje się dość grubo ciosany, dialogi lekko przyciężkie i zbyt oczywiste. Szczerze to w sporej części doskonale wiedziałem jak zabrzmi kwestia nim została wypowiedziana.
I nawet sami aktorzy wpisują się w podobny obraz filmu. Caine i Keitel grają solidnie, ale do Toniego Servillo im bardzo daleko. Jedynie Rachel Weisz dla mnie spisała się prawie idealnie.
Bynajmniej nie chcę odradzać obejrzenia tego filmu, zwłaszcza gdy nie widziano innych filmów Sorrentino, ale oglądając odczułem delikatny zawód.
Ten film może i jest "momentami zabawny", ale czy nie uważasz, że tak naprawdę jest bardzo smutny?
Tak, zgadzam się. Jednak problem jest taki, że nie potrafiłem się wczuć w żadną z postaci, bo każda z nich czy to Caine, Kitel czy Weisz dla mnie są postaciami bardzo powierzchownymi, przedstawionymi bez głebi, która pozwalałaby przeżywac ich smutek.
Zupełnie inaczej niż w wypadku np. "Wielkie Piękno", "Skutki miłości" czy też "O jednego więcej". Tam, postacie są pełne i prawdziwe, tutaj są trochę kartonowe.
Mam podobne odczucia. Brak włoskiej ekspresji sprawił, że refleksje wypadły miałko. Moim zdaniem Weisz zagrała momentami nieźle, a momentami kiepsko - szczególnie nie mogłem na nią patrzeć, gdy się rozpłakała po rozmowie z paziem królowej. Nie wiem czy to ona, czy sztampowe zagranie reżysera mnie tak zażenowało. Ogólnie sporo wątków i dialogów było dośc płytkich, jak nie u Sorrentino. Sporo było rzeczy przewidywalnych :(. Druga połowa filmu nieco nawiązywała do jego twórczości. Ujęcia z masażystką w starym stylu :)
Rzeczywiście Młodości bliżej do odlotów Cheyenna z Seanem Pennem niż jakiegokolwiek innego dzieła Sorrentino. Niestety te obydwa filmy muszę uplasować najniżej w twórczości Włocha, choć Młodość wypadła nieco lepiej od odlotów Cheyena. Niestety podejrzewam, że film w takiej formie był odpowiedzią na zapotrzebowania komercyjne twórców. Duża promocja przyniosła stada baranów do kin.. Oby to był ostatni tego typu film Sorrentino. Wręcz martwię się, że nie obejrzę już nic pokroju Przyjaciela rodziny, Boskiego, a o Wielkim Pięknie nawet nie wspomnę.
Naprawdę, ale to naprawdę w czasie seansu irytowała mnie infantylna publika, wybuchająca śmiechem na prawie każdy dialog.. Musiało upłynąć 2/3 filmu zanim kretyni zrozumieli, że to nie komedia.DRAMAT NA CHUJA
Akurat w dużej mierze sie im nie dziwie, bo dość sporo żartów jest tam upchanych. Niezdarnie, na siłę i niezbyt ciekawe ale są.
Swoją drogą nie pojmuję dlaczego ludzie się zachwycają Cainem w tym filmie. Przecież on wypada jak marnej jakości podróba Toniego Servillo, i z aktorów pierwszoplanowych w tym filmie wydaje mi się najsłabszym.
Ah i jeśli mowa o drugiej połowie filmu, to się zgadzam. Jednak z zastrzeżeniem, że sam koniec jest bardzo słaby i kompletnie bez pomysłu.
Popieram w całej rozciągłości. Liczyłam na Manna (Davos!) przeplatanego Fellinim (lub odwrotnie ;p), a dostałam niestety zbiór oczywistości przeplatanych kiczowatymi zdjęciami (inspiracje „Czarodziejską górą” dość wyraźne, ale co z tego, skoro liche i spłaszczone do granic). Średnie aktorstwo (ten płacz Weisz, meh) i papierowe postaci.
Dużo bardziej cenię „Wielkie piękno” (choć tu wywaliłabym żyrafę i ptaki) i „Skutki miłości”.
* dość wyraźne i dostrzegalne
Dodam jeszcze, że do trawestowania takich dzieł przydałaby się odrobina pokory.
Na szczęście nie jestem krytykiem filmowym i nie muszę wyjaśniać dlaczego film jest doskonały. Bo jest. Ale nie wiem dlaczego...
W pełni się zgadzam. Niemal każdy kadr to starannie przemyślane, świadczące o doskonałej wyobraźni fotograficznej twórców, dzieło. Staruszkowie unoszący się na wodzie, górskie pejzaże z małymi postaciami ludzkimi, widok kanału w Wenecji z wnętrza jakiegoś budynku, dwie sylwetki umieszczone w gargantuicznej sali, przykłady można by długo mnożyć...
Chyba po raz pierwszy film tak bardzo mnie rozbawił a jednocześnie poruszył. Doskonałe kino i jeden z lepszych filmów jakie widziałam. Warto zobaczyć w kinie (nawet pan siedzący obok mnie, który przez pół filmu miętosił torbę z zestawem z McDonalda nie zepsuł mi seansu).
Film dla krytyków filmowych,poza kilkoma momentami i ładnymi pejzażami. Nie warto marnować 2 godzin życia na takie dzieła,bo może się okazać że w wieku 80 lat będziemy się zastanawiać na czym minęły nam te lata.Pozdrawiam
do mnie również w ogóle nie przemówił, mimo, że zgadzam się ze wszystkimi zaletami tego filmu napisanymi przez Ciebie. dziwne, prawda? dobry film oznacza dla mnie w pierwszej linii fakt, że mogę wczuć się w emocje, które przeżywają bohaterowie. w tym przypadku nic- pustka- zwykła obserwacja.